Albert Krapiec pozegnanie Wisniewski
Ojciec Ludwik M. Wiśniewski OP wspomina i żegna
Odszedł do wieczności Ojciec profesor Albert Krąpiec. Mój zakonny współbrat. Mieszkałem z Nim w jednym klasztorze przez wiele lat. Najpierw w latach siedemdziesiątych. Były to niespokojne czasy, czasy rodzącej się opozycji. On był Rektorem Katolickiego Uniwersytetu, a ja duszpasterzem niepokornych studentów, studiujących w większości na Jego Uniwersytecie. Można sobie wyobrazić jak to było – wszystkie kłopotliwe wydarzenia organizowane przez studentów, służba bezpieczeństwa przypisywała mnie i skrzętnie komunikowała o tym Rektorowi. Po ludzku mówiąc, powinniśmy się pozabijać. A tymczasem żyliśmy w pokoju, mając świadomość, że każdy powinien dla Kościoła, dla Polski i dla żywych ludzi wykonać zadanie, jakie zostało mu powierzone. Oczywiście, Jego zadanie było nieporównywalnie większe i trudniejsze. Ale była między nami zgoda, co nie znaczy, że nie było trudnych momentów.
Ojciec Albert był był zawsze Kimś: niepowtarzalnym, zdecydowanym i mającym chyba świadomość swojej wielkości. Może dlatego budził (i budzi) kontrowersje.
Pamiętam, był rok 1970, albo 1972.: Jest nas kilku, siedzimy i rozmawiamy. Jest wśród nas któryś ze świeckich uczniów profesora. Ktoś mówi, że chyba kardynał Prymas Wyszyński ma jakieś zastrzeżenia do Ojca Profesora. Chyba rysowała się już wtedy perspektywa rektorstwa o. Alberta. Ale ktoś inny powiada, że właśnie rozmawiał z kardynałem Wojtyłą i ten powiedział, że ma pełne zaufanie do Krąpca. I wtedy Ojciec Albert, najwyraźniej wzruszony, prawie wykrzyknął: „bo Karol zna mnie ….ot, tu !” i pokazał na serce.
Myślę, że to wtedy została ujawniona jakaś tajemnica tego człowieka. Kto znał Go od środka, kto widział jak się modli, kto widział jak potrafił być czuły i troskliwy, ten pewnie inaczej odbiera to co mówił i to co pisał.
Odszedł kilka dni temu, ale polska prasa niemal tego nie zauważyła. Jedynie „Nasz Dziennik” poświęcił Mu sporo miejsca i pisał o Nim bardzo ciepło. A przecież, to był ktoś niezwykły. Ktoś bardzo ważny dla polskiej kultury! Nie dziwię się niczemu. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby okazało się, że jacyś badacze wertują papiery IPN-owskie, nie tylko po to, aby ustalić historyczną prawdę o tym człowieku, ale przede wszystkim po to, aby ewentualnie „obalić” jeszcze jeden autorytet. Taki jest ten nasz polski pejzaż! Został chyba „zaszufladkowany” jako ten, który wspiera radio Maryja, a skoro tak, to już wszystko wiadomo.
Niczego z życia O. Krąpca nie mam zamiaru wyjaśniać, ani usprawiedliwiać. Chcę tylko powiedzieć, że zmarły do wszystkiego miał dystans i na wszystko patrzył krytycznie.
Kilka tygodni temu, kiedy Jerzy Robert Nowak rozpoczął swoje gorszące spektakle po kościołach, powiedziałem do O. Alberta: przecież to nadużycie, przecież to sprzeczne z duchem chrześcijaństwa! Przystanął, skrzywił się i nic nie odpowiedział. Zawsze zgłaszał sprzeciw, jeśli się z czymś nie zgadzał. Tym razem nic nie odpowiedział. Proszę nie uważać Go za bezkrytycznego fana jakiegokolwiek radia, czy jakiegokolwiek dziennika!
Po tym przydługim wstępie spróbuje opowiedzieć o tym, co mnie od momentu, kiedy odnaleźliśmy Ojca Alberta w jego celi, już nieżyjącego, ale ciągle jeszcze siedzącego przy biurku, bezustannie nurtuje.
Każda śmierć i każdy pogrzeb to jest jakaś lekcja, którą zmarli dają tym, którzy jeszcze żyją. Zastanawiam się, jaką lekcję, jakie przesłanie daje nam Ojciec Albert odchodząc od nas do wieczności.
JAKIE PRZESŁANIE ZOSTAWIA DOMINIKANOM ?
O. Albert był dominikaninem, często utyskiwał na Zakon, ale Zakon bardzo kochał. Był ostatnim, który do końca życia chodził w czerwonym pasie, a trzeba wiedzieć, że czerwony pas był ongiś znakiem rozpoznawczym polskiego dominikanina.
Chciałbym, aby to jego przesłanie skierowane do Zakonu usłyszeli zwłaszcza młodzi dominikanie, przyszłość Zakonu.
Otóż O. Albert ogromnie ubolewał, ze w niewystarczający sposób kontynuujemy dziedzictwo Św. Tomasza. Wielu z nas jest przekonanych, że O. Albert trochę przesadzał z tym świętym Tomaszem. On, dla którego Tomasz był nie tylko Mistrzem, ale „tlenem życia” jest, twierdzą niektórzy, zbyt jednowymiarowy.
A jednak chciałoby się, aby członkowie naszego Zakonu usłyszeli to przesłanie Ojca Alberta i poważnie je rozpatrzyli. Może jednak okaże się, że twórcza kontynuacja myśli Tomasza, to jest szczególne nasze zadanie na przyszłość?
Wydaję się, że cechą charakterystyczną naszych czasów, jest „pomieszanie pojęć”. Czy nie jest jakimś szczególnym zadaniem nas, dominikanów „prostowanie pojęć” , na wzór genialnego Tomasza z Akwinu, którego jesteśmy dziedzicami ?
JAKIE PRZESŁANIE ZOSTAWIA KATOLICKIEMU UNIWERSYTETOWI ?
Ojciec Albert nie tylko pracował na Uniwersytecie, on budował Uniwersytet, dosłownie żył nim i ratował w momentach śmiertelnego zagrożenia… Był przez wiele lat jego Rektorem. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak głęboko przeżywał wszystko to, co związane było z Uniwersytetem; on naprawdę „kładł swoje życie” za Uniwersytet. Kiedyś wrócił z rozmów z jakiegoś ministerstwa, a może z Komitetu Centralnego monopartii, nie pamiętam już, i zawołał podniesionym głosem: człowiek błazna i szmatę ze siebie robi, żeby utrzymać Uniwersytet!
Ojciec Krąpiec miał specyficzną wizję Katolickiego Uniwersytetu i jego zadań. Katolicki Uniwersytet Lubelski, takie jak sądzę było jego przekonanie, jest powołany do tego, aby być mózgiem polskiego Kościoła. Chyba z takiego widzenia sprawy wynikła pewna kontrowersja między starymi przyjaciółmi, kiedy arcybiskup krakowski dążył do ustanowienia nowej Uczelni katolickiej w naszym Kraju. Ojciec Albert uważał, że mózg powinien być jeden. Sądzę, że z tego wynika przesłanie dla KUL. KUL powinien mieć ambicję być mózgiem polskiego Kościoła. Ten Katolicki Uniwersytet powinien nie tyle starać się o to, aby mieć jak najwięcej słuchaczy, ale o to, aby pochylać się nad najbardziej żywotnymi problemami Kościoła i je rozwiązywać. KUL powinien być „maglem” , „tyglem” w którym wypala się złoto katolickiej nauki. Takiego Uniwersytetu, jak sądzę, pragnął Ojciec Albert.
PRZESŁANIE DLA POLSKICH BISKUPÓW I DUCHOWIEŃSTWA.
Był taki moment, że po śmierci kardynała Kominka, arcybiskupa wrocławskiego, watykańscy dyplomaci, a nade wszystko arcybiskup Casaroli, naciskali na Ojca Krąpca, aby wyraził zgodę na objęcie wrocławskiej stolicy biskupiej. Do arcybiskupa Casarolego dołączyły władze cywilne. Ale wszystko to działo się ponad głową kardynała Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ojciec Krąpiec odmówił wtedy i to kategorycznie, rozmów na ten temat. Pamiętam dzień, kiedy wrócił ze spotkania z kardynałem Wyszyńskim, któremu oświadczył, że absolutnie nie przyjmie proponowanej godności.
Uczynił tak, ponieważ nie widział siebie w roli biskupa, ale przede wszystkim tak uczynił, wiem o tym dobrze, ponieważ uważał, że inaczej okazałby się nielojalny w stosunku do kardynała Wyszyńskiego i Episkopatu.
Tu widzę przesłanie płynące od trumny Ojca Alberta, dla Kościoła, dla biskupów, dla duchowieństwa: wezwanie do lojalności i do jedności.
Wielokrotnie, za poetą mówimy, że jeśli trzeba się różnić, to powinniśmy się różnić „pięknie”. Różnić się mogą między sobą biskupi i księża, ale „pięknie”. Tymczasem podział w Episkopacie i wśród duchowieństwa jest gorszący! I wydaje się, że on się pogłębia. Od trumny Ojca Alberta płynie wezwanie do zaufania, lojalności i jedności.
OBYWATELSKIE PRZESŁANIE OJCA KRĄPCA
Ojciec Albert nosił w sobie dramatyczne przeżycia z czasów swej młodości. Urodził się na dzisiejszej Ukrainie, pod Zbarażem i był świadkiem wybuchu nienawiści i okrucieństwa ludzi, którzy przez całe stulecia żyli w zgodzie.
I chyba On, kresowiak, jak rzadko kto, wiedział co to znaczy Ojczyzna i co to znaczy Polska – niepodległa, suwerenna i sprawiedliwa.
Taką Polskę budował poprzez budowanie integralnego człowieka w myślach, sercach, umysłach młodych ludzi, którzy przychodzili na Uniwersytet. Był im w pełni oddany.
Taką Polskę budował, nawołując w każdym swoim pisanym dziele i w każdym wystąpieniu, aby wszelka budowa była wznoszona na prawdzie i w poszanowaniu prawa każdego człowieka.
Oto pierwsze refleksje po śmierci Ojca Alberta. Wierzę, że Jego Dzieła Życia będą jeszcze szczegółowo analizowane, zostaną docenione i staną się natchnieniem dla ludzi szukających prawdy i miłości. Dla ludzi, którzy zarówno Kościół, jak i Ojczyznę uznają za swoją matkę.
o. Ludwik M. Wiśniewski OP
Lublin 13.05.2008